wtorek, 29 marca 2016

Szarawy świat odejdzie szybko, poleci z nieba kolorowy pył.

Opowiadanie jest kontynuacją historii bohaterów drugoplanowych opowiadania Shattered. Polecam je przeczytać, aby zrozumieć poniższą treść.

*

potrzebujesz światła tylko wtedy, gdy zapada zmrok
tęsknisz za słońcem tylko wtedy, gdy zaczyna padać śnieg
pojmujesz, że ją kochasz, gdy pozwalasz jej odejść
zauważasz, że byłeś na szczycie tylko wtedy, gdy z niego spadasz
nienawidzisz drogi tylko wtedy, gdy tęsknisz za domem
pojmujesz, że ją kochasz, gdy pozwalasz jej odejść
i pozwalasz jej odejść


*

Planica, 22 marca 2014

Dobrze, że ten sezon już się kończy.
Dawid z niezamierzonym trzaskiem zamknął za sobą drzwi od polskiego domku i oparł się o nie plecami, po czym głęboko westchnął. Nic nie idzie tak, jakby tego chciał. Nawet w połowie. Poczynając od dzielenia pokoju z Murańką, przez pogodę, która w jedną noc zamieniła się ze słonecznej na deszczowo-błotnistą, aż po brak miejsca w czwórce na ostatnią drużynówkę w sezonie.
Najgorszym sezonie ze wszystkich!
Może nie najgorszym, bo drugi raz w karierze Dawid kończył z punktami, lecz na pewno takim, po którym spodziewał się czegoś więcej. Bo sezon był olimpijski, a jemu na te Igrzyska ledwo udało się pojechać. Właściwie rzutem na taśmę znalazł się w piątce na Soczi, jakimś cudem wygrywając z Klemensem. I pojechał. Trochę poskakał, pozwiedzał, kupił pamiątki. Wrócił rozczarowany. Podczas gdy wszyscy cieszyli się z medali Kamila, on zastanawiał się, co w Rosji poszło nie tak. A potem zadawał sobie to pytanie każdego, przybliżającego go do końca sezonu dnia. Słodko-gorzkie, poolimpijskie tourne po Skandynawii zleciało w mgnieniu oka, a nim się obejrzał, byli w drodze do Planicy
Nareszcie.
Wróci do domu, w końcu się wyśpi, a potem pewnie AWF przypomni sobie o swoim studencie-olimpijczyku, który wciąż nie zaliczył semestru zimowego. I znów życie będzie toczyło się pomiędzy Szaflarami, Katowicami i Zakopanem. Pomiędzy nauką i treningami. Pomiędzy wczesnymi rankami i późnymi nocami. Pomiędzy…
- Kubacki, przesuń się, matole!
Uderzenie drzwiami w plecy i krzyk Maćka skutecznie wyprowadziły Dawida z zamyślenia. Odsunął się na bok, a wtedy Kot wyszedł z domku i spojrzał na niego tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale uznał, że jednak nie warto.
- Co? – spytał mimo wszystko Kubacki, bo ani trochę nie lubił tego wzroku Maćka.
- Nic. – I jakby potwierdzając swoją odpowiedź, Maniek zszedł z werandy i wśród kilku opartych o balustradę par nart, zaczął szukać własnej. „Nic”. Wystarczyło, by Dawid poczuł lekką irytację. Skrzyżował ręce na piersi i stanął nad Maćkiem, wlepiając w niego wyczekujące spojrzenie, dopóki ten nie podniósł głowy i na niego nie popatrzył. – No o nic! – powtórzył z rozbawieniem i chwycił za właściwe narty.
- Jasne.
- Po prostu znowu masz ból życia, że nie skaczesz w konkursie – wyjaśnił Maniek, wspierając się o swoje Fischery. – To wszystko.
- Mój ból życia, moja sprawa – odparł natychmiastowo Dawid, na co Kot wywrócił oczami. – Odezwał się ten, co trzaska drzwiami i do nikogo się nie odzywa, gdy mu konkurs nie wyjdzie.
- Ostatnio raczej wychodzą. – Maciek zarzucił narty na ramię i uśmiechnął się, spoglądając na Kubackiego. – Jadę na górę. Trzymaj kciuki!
Dawid spojrzeniem odprowadził Mańka, po czym pokręcił głową. Po prostu uwielbiał te momenty, w których Kot czuł się tak, jakby złapał samego Boga za nogi, bo udało mu się dostać do drużynówki, lub po prostu zajął wysokie miejsce w konkursie. Wtedy jakby za pstryknięciem palca znikał ten Maciek, który po nieudanych zawodach był obrażony na wszystko i na wszystkich, by kilka godzin później tryskać motywacją do cięższej pracy. Nieodgadnione były niektóre Kocie zachowania, ale z jednego Dawid zdawał sobie sprawę i wiedział, że Maniek również: rywalizowali ze sobą. Zdrowo i w dobrej relacji, ale wciąż pojedynkowali się na skoczni. Oczywiście to Kot był górą, ostatni sezon miał nieco słabszy od poprzedniego, ale i tak prezentował się znacznie lepiej od Dawida. A że to Maciek, nie mógł przepuścić okazji do dania Kubackiemu małego pstryczka w nos. Nawet ot tak, dla zasady.
Czas do rozpoczęcia konkursu drużynowego powoli się kurczył. Zawodnicy pierwszych dwóch grup udawali się na górę, pozostali rozgrzewali się między domkami, rozmawiali lub wygłupiali się, a jeszcze inni przygotowywali do corocznego pikniku. Działo się. Prawdopodobnie jak zawsze, choć Dawid świętował zakończenie sezonu w Planicy dopiero drugi raz. Musiał przyznać, że rok temu bawił się dość dobrze. Na tyle, by mimo słabych wyników cieszyć się, że znów udało mu się przyjechać do słoweńskiej stolicy skoków i właśnie tu pożegnać sezon wraz z całą drużyną.
A mieli co świętować.
- Nie zmulaj!
Dawid poczuł mocne klepnięcie w ramię i aż podskoczył, co spowodowało głośny śmiech u przebiegającego obok dwukrotnego mistrza olimpijskiego i zdobywcy Kryształowej Kuli. Bo Kamil, choć nie stanął na podium piątkowego konkursu, już zapewnił sobie zwycięstwo w Pucharze Świata. Nic więc dziwnego, że gdy minął Dawida i stanął naprzeciw niego, szczerzył się jakby całą noc spał z wieszakiem w ustach.
- Fajnie jest! Dobrze jest! Uśmiechać się trzeba!
Dawid zacisnął wargi i wypuścił powietrze z nosa, patrząc nieco żałośnie na Stocha.
- Nie zmulam – wycedził wolno i wyraźnie. – To ta… pogoda… głupia jest.
Kamil pierw posłał sceptyczne spojrzenie blondynowi, po czym sam  zerknął w stronę zachmurzonego nieba, z którego lada chwila miało znów zacząć kropić, aż w końcu przytaknął koledze.
- I to tak na ciebie działa? – spytał Stoch z wciąż zadartą głową. Dawid mruknął twierdząco. – To fatalnie.
- Stary, wiem.
- A tak poza tym?
A tak poza tym to w s z y s t k o.
Ale tego już Kamilowi mówić nie zamierzał, bo po pierwsze to nie był czas i miejsce na jakiekolwiek wynurzenia, po drugie nie chciał zrzucać swoich humorów na Stocha, a po trzecie ten miał swoje na głowie i byłoby po prostu nie w porządku zadręczać go pierdołami. Dlatego Dawid postanowił, że obroni się w jeden z najbardziej skutecznych sposobów:
- Głodny jestem.
- Istotnie, w takiej sytuacji to nic, tylko na suchej gałęzi się powiesić.
Kubacki wywrócił oczami, a Kamil zaśmiał się i pięścią uderzył blondyna w ramię.
- Dejvi, żyj! To już ostatni weekend w robocie, potem już tylko wakacje!
- Po pierwsze to ‘ała’ – mruknął Dawid, łapiąc się za miejsce, w które uderzył go Kamil. – A po drugie to w domu czeka na mnie nawet niezaczęty referat z fizjologii, więc dupa, a nie wakacje.
- Ty sobie pomyśl, że ja do prezydenta muszę pojechać. Już wolałbym dziesięć takich referatów napisać… Stary, ty wiesz jakich ja mu głupot przez telefon w Soczi nagadałem? Przerąbana sytuacja, już wolałbym się z papieżem spotkać.
- Zawsze możesz pocieszyć się Apollem.
Stoch popatrzył na Dawida w bardzo wymowny sposób, po czym parsknął pod nosem i pokręcił głową. Dosłownie po sekundzie znów uśmiechał się szeroko, co zapewne zostało uwiecznione przez Ewę na zdjęciu.
- Okropne światło. – Pani Bilan-Stoch pojawiła się właściwie znikąd i cmoknęła z niezadowoleniem, przyglądając się wykonanej fotografii. Podniosła głowę i zmrużyła oczy, przez chwilę patrząc w niebo, by i tak westchnąć, a na końcu uśmiechnąć się do Dawida. – A nie, to tylko Dejvi psuje ujęcie swoją miną.
Kolejna!
- Zaspałem na śniadanie, dobra?
Państwo Stoch wymienili porozumiewawcze i – zdaniem Dawida – dość podejrzane spojrzenie. Roześmieli się i pokiwali głowami, wyrażając pełne zrozumienie dla problemu Kubackiego. Pal sześć, że ewidentnie się z niego nabijali, a on nawet nie mógł kazać im się odczepić, bo pewnie wzbudziłby tym jakieś podejrzenia.
A Ewy to w ogóle nie dało się oszukać.
- Chyba wiem, co mogłoby ci poprawić humor – zaczął konspiracyjnie Kamil. Podrapał się po policzku i spojrzał na swoją żonę. – Myślisz o tym samym, co ja?
- Hm, coś do jedzenia? – dodała Ewa, przy czym uniosła brew i uśmiechnęła się jakoś tak podejrzanie. Kamil pokiwał głową. – Coś dobrego?
- I coś zielonego.
- Ze słoika!
- Takie te… - Kamil zaczął pstrykać palcami, szukając słowa. – Takie no… Ogórki takie!
- Czekaj, czekaj, pamiętam ich nazwę, babcia zawsze robi na jesień…
Dawid przyglądał się obojgu z coraz większym ogłupieniem i próbował w jakikolwiek sposób zrozumieć, o co chodzi zarówno Kamilowi, jak i Ewie. I nie wiedział, szczerze nie miał pojęcia, o czym ta dwójka pieprzy. Podrapał się po głowie i westchnął.
- Ale o cholerę wam chodzi?
Dopiero wtedy państwo Stoch przestali szukać zaginionego słowa i w końcu popatrzyli na Dawida. Dziwnie się uśmiechali, przez co Kubacki przestał cokolwiek rozumieć.
A poza tym ktoś mu zgasił światło, zakrywając jego oczy dłońmi, przy czym ten ktoś musiał być bardzo niski, bo uwiesił się na dawidowych plecach i pociągnął go do tyłu.
- Dejvi!
Odsunął te niewielkie łapki od swojej twarzy i odwrócił się, czując jak serce mu nagle przyspiesza, a po plecach przechodzi długi dreszcz. Otworzył szerzej oczy i zamrugał kilkukrotnie, wpatrując się w najpiękniejszy uśmiech na świecie.
- Kurwiszon…
Sam nie wiedział jak to się stało, że oba słowa, które przyszły mu na myśl w tej samej chwili, zlały się w jedno i wypłynęły prosto z jego ust. Wiedział za to, że był w zbyt wielkim szoku, by chociażby się poprawić.
Roześmiała się.
Mój Boże, jak ona pięknie się śmieje!
- Tak mnie jeszcze nie nazywałeś – przyznała, spoglądając na niego z dołu. Dawid wygiął usta w czymś, co miało przypominać przepraszający uśmiech, na co pokręciła głową. Westchnęła, a już po chwili ściskała ramionami szyję Kubackiego, prawie go przy tym dusząc. Skłamałby, gdy powiedział, że mu to przeszkadza. – Cześć, Dejvi.
- Cześć, Korniszonie.
Przymknął oczy i objął nieco szczelniej jej chude ciałko. W jednej chwili przestał obchodzić go konkurs, w którym nie weźmie udziału, paskudna pogoda i fakt, że rzeczywiście trochę burczy mu w brzuchu. Jak miał się tym przejmować? Jak? Jak, skoro Ona tu jest?
Uśmiechnął się szeroko.
- Nie mówiłaś, że przyjedziesz!
- Na tym właśnie polegają niespodzianki.
Doskonale pamiętał moment, w którym widzieli się po raz ostatni. Tamtego wieczora w Soczi po prostu nie dało się zapomnieć. To było coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Przed oczami wciąż widział lód, czuł jego zimno na skórze, a w uszach słyszał sunące po nim płozy. A potem widział zapłakaną, ale szczęśliwą Kornelię z biało-czerwoną flagą na plecach, w czarnej sukience i łyżwach. Wpadła w jego ramiona dosłownie na kilka sekund, podziękowała mu za wszystko, cmoknęła w policzek i już po chwili musiał ją puścić. Szybko zniknęła z jego pola widzenia, ciągnięta przez trenerkę i matkę. Nie zdążył wtedy powiedzieć jej niczego poza tym, jak bardzo cieszy się razem z nią. A było tak wiele rzeczy, które chciał, aby usłyszała. Trzy godziny później Dawid był już na pokładzie samolotu do Polski, a ona, z myślą, że następnego dnia odbierze swój brązowy medal, zasypiała u boku tamtego.
- Thomas przyjechał pożegnać Kocha – wyjaśniła, obejmując dłońmi plastikowy kubek z herbatą. Przysiedli na ławce przed domkiem Polaków, by spokojnie porozmawiać. – A ja nie mogłam nie zobaczyć, jak Kamil odbiera Kryształową Kulę.
Od zakończenia Igrzysk kontakt Dawida z Nelką polegał głównie na wymienianiu sms-ów, wiadomości na Facebooku, lub krótkich telefonach. Kubacki po Soczi od razu został wrzucony w wir konkursów w Skandynawii, które wykładały drogę od Igrzysk do Planicy. Kornelia natomiast tuż po ceremonii zakończenia Igrzysk wróciła do Polski, gdzie spędziła cały ostatni miesiąc, chcąc nadrobić stracony czas z bratem i mamą. W międzyczasie cierpliwie znosiła żywot sportowca, który wrócił z olimpijskim medalem i postanowił zakończyć karierę. Wiedział, że była bardzo zmęczona i chciała jak najszybciej odpocząć od ciągle zadawanych jej pytań. Dlatego na tydzień przed Planicą wyjechała do Austrii. Do niego. W zasadzie Dawid mógł się domyślić, że będąc w Karyntii, Kornelia zdecyduje się przyjechać do Słowenii. Tym bardziej, że Kamil miał odebrać Kryształową Kulę.
Miła niespodzianka.
Wyglądała bardzo ładnie. Wciąż miała lekko zmęczoną twarz, ale cały czas się uśmiechała. Chyba ścięła włosy, bo sięgające niemal połowy pleców rude kosmyki teraz zaplecione w dwa warkoczyki kończyły się za ramionami. Na głowie miała szarą czapkę, wokół szyi zawiązała kolorową chustę w kwiaty, a kurtkę miała tak samo niebieską jak Dawid. Wyprostowała nogi i co chwila lekko uderzała czubkami air max-ów o siebie, czym odwracała uwagę od pomalowanych na fioletowo paznokci.
Kolorowa. Wesoła. Szczęśliwa.
Dostrzegł to w momencie, w którym zdjęła okulary przeciwsłoneczne. Opowiadała jakąś historię o swoim młodszym bracie, a przy tym patrzyła na Dawida tak radośnie, że mógłby przysiąc, że nad Planicą wyszło słońce. Smutne oczy, które pamiętał, biły blaskiem. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że są tak intensywnie zielone.
- Dejvi? – Nagle szturchnęła go w ramię, tym samym sprowadzając na ziemię. Zamrugał pospiesznie, czując jak na policzki wstępuje mu rumieniec. Z nadzieją, że nie gapił się na nią zbyt długo, uniósł brwi w pytającym geście. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – A co u ciebie?
Na usta cisnęła mu się cała masa pejoratywnych przysłówków, które mogłyby określić ostatni czas w życiu Dawida. „Kiepsko” było chyba najdelikatniejszym ze wszystkim, ale jednak zachował je dla siebie. W porę uznał, że „kiepski” to jest czas na takie rozmowy. Widzieli się pierwszy raz od ponad miesiąca, ona była w doskonałym humorze, więc powinien z tego korzystać. Nawet, jeśli bardzo pragnął usiąść z nią i porozmawiać o wszystkim, co dręczyło go w minionych tygodniach, zdecydowanie nie mógł tego zrobić. O wiele bardziej wolał cieszyć się czasem spędzonym z Nelką, niż użalać się nad sobą.
To i tak tylko zwykłe pierdoły.
 - Jest okej, Korniszonie. A teraz… Teraz to już w ogóle super.
- Nie kłamiesz mi tu?
Uniósł lekko kącik ust.
- Jasne, że nie.
Chyba mu nie uwierzyła, bo spojrzała na niego w znany mu sposób – zmrużyła oczy z delikatnym uśmiechem, jakby wyczuwała, że coś kręci. Ale nie pociągnęła go za język. Wstała z ławki i wyciągnęła do niego ręce.
- W takim razie chodź. Potrzebuję towarzysza do oglądania konkursu.

* * *

Chłopaki zajęli drugie miejsce. Przegrali tylko z Austriakami, co Dawid skwitował zaledwie krótkim prychnięciem. Średnio za nimi przepadał i – jakby nie patrzeć – znów byli w czymś lepsi.
- Hej, Dejvi!
Westchnął i pomachał Kornelii. Uśmiechnęła się szeroko i minęła go, niosąc przywiezioną przez siebie skrzynkę polskiego piwa, które postawiła na stole pod austriackim domkiem. Przez chwilę patrzył, jak tamci zbierają się wokół niej i nad czymś mocno kontemplują. Przy okazji Diethart oberwał za coś od Schlierenzauera w tył głowy, co zostało skwitowane głośnym śmiechem Hayböcka i Krafta. Nelka posłała zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni współczujące spojrzenie i poklepała go po policzku ze śmiechem, co wystarczyło by tamtemu od razu się polepszyło.
Uwielbiali ją tam i Dawid nie mógł pozbyć się związanego z tym nieprzyjemnego poczucia zazdrości. Bo przecież ona nie jest „ich”. Jest Polką, przyjaźni się z nim, z Kamilem, trzyma z całą drużyną, każdy ją tutaj zna… A mimo to wydaje się, jakby bardziej „należała” do Austriaków. Jasne, pracowała z nimi, była w ich drużynie, związała się z Thomasem, ale… W jakiś sposób chciał, aby przez cały czas była obok niego, nie z nimi.
- Wciąż głodny?
Ewka pojawiła się zupełnie niespodziewanie. Wyciągnęła w stronę Dawida tackę z grillowanym szaszłykiem i uśmiechnęła się zachęcająco. Kubacki wzruszył ramionami, ale przejął od niej obiad, po czym rozsiadł się wygodnie w leżaku. Ewa natychmiast zrobiła to samo.
- Dejvi… - zaczęła, przechylając się w jego stronę.
- No?
- Ty chyba potrzebujesz porozmawiać – osądziła z typową dla siebie łatwością. Dawid zacisnął zęby na gorącym kawałku kurczaka i bardzo powoli przeniósł wzrok na blondynkę. – Wiesz, że przede mną nic się nie ukryje.
Kubacki stęknął i odłożył tackę na kolana, powoli przeżuwając mięso.
No ładnie, tylko wszechstronnie zorientowanej Ewki mi brakowało.
- Ale o czym? – spytał jak najspokojniej i sięgnął po butelkę piwa.
- Ty mi powiedz.
Ugh.
- Coś cię martwi. I mam przeczucie, że chodzi o Nelę.
I masz babo placek i Ewę na posterunku, w wyniku czego piwo wylądowało na dawidowych spodniach.
- O Nelę? – powtórzył nieco skrzekliwym głosem i otarł alkohol z brody. Zaśmiał się nerwowo. – Skąd ten pomysł?
- Bo widzę jak cały czas na nią patrzysz? – Ewa wywróciła oczami. – Rany, Dawid, kobiety widzą takie rzeczy.
- Jakbyście nie mogły innych rzeczy dostrzegać…
- Daaawiiid…
- Patrzę się, bo nie wiadomo, kiedy znowu się zobaczymy – wyjaśnił krótko i wrócił do jedzenia szaszłyka. – Cała historia.
- Mhm.
Och, jak on nienawidzi tego babskiego „mhm”! Nie wiadomo jak szczerej prawdy nie wyłożyłby na stół, każda kobieta jednym „mhm” pozbawiała go całej wiary w swoją słuszność. Okej, akurat w tym przypadku sam starał się uwierzyć we własne kłamstwo, ale to nie dawało Ewce prawa do negowania go na starcie! Zresztą, cokolwiek by nie powiedział, przecież i tak by jej nie przegadał.
- Ale jakbyś jednak chciał pogadać…
- To zadzwonię do mojej pani menager i wszystko jej wypłaczę – dokończył, spoglądając na Stochową z uśmiechem. Ewa westchnęła i pokiwała głową. – Widzisz, jak wszystko wiem?
- Mam nadzieję, że wszystko… - mruknęła Ewa, spoglądając w stronę, od której kilka chwil wcześniej odwróciła uwagę Dawida. Serce lekko zabolało go w piersi, dostrzegając Kornelię w objęciach Morgensterna. Uniósł butelkę piwa do ust i upił duży łyk. – Dobrze by było, gdybyś to jeszcze akceptował.
Poklepała go po dłoni i odeszła w stronę swojego męża, zapewne przypalającego kiełbaski na grillu. Dawid znów został sam, choć mogło się wydawać, że w ferworze pokonkursowej imprezy będzie trudno o samotność. A jednak. Wszyscy dookoła rozmawiali, bawili się, jedli i pili, niektórzy już nawet zataczali, a Dawid sączył piwo i rozmyślał. Liczył się z tym, że zaraz zostanie przyczajony przez Piotrka, Jaśka, albo – co gorsza – przez Mańka i skończy się jego święty spokój, ale póki mógł, delektował się chwilą tylko dla siebie.
Wpakował się w koncertowo porąbaną sytuację. I to sam. Patrzył na Kornelię i ściskało go w środku, bo tak bardzo chciał, aby to jego tak obejmowała; aby to z nim teraz rozmawiała i śmiała się z jego tekstów. Ale to nie jest i nigdy nie będzie on. W jakiś sposób czuł się oswojony z tą myśl, żył z nią od końca Turnieju Czterech Skoczni, gdy dowiedział się, że Nelka zbliżyła się do Morgensterna, a mimo to wciąż go raniła.
Od początku… Jak to było? Pojawiła się w Titisee-Neustadt zupełnie znikąd. Kojarzył ją, właściwie znał, ale nie potrafił jakoś powiązać znanej polskiej łyżwiarki z tą zmarzniętą dziewczyną spod niemieckiej skoczni, która nagle przemówiła do niego w ojczystym języku. Rozmawiali. Nie tylko wtedy w trakcie treningu, ale później też. Rozmawiali dużo, długo i zawsze na tematy, których on nie lubił poruszać. A z nią było zupełnie inaczej. Słowa same opuszczały jego usta, gdy skoki znów mu nie wychodziły. Kornelia słuchała i zawsze wyrażała swoje zdanie w sposób, który dawał mu jasno do myślenia. Dawała mu motywację i chęci do bycia lepszym sportowcem, napędzała go i pozwalała mu wierzyć w siebie samego. W niesamowicie nieświadomy dla nich obojga sposób stała się głównym mechanizmem nakręcającym pracę Dawida nad samym sobą.
Sam nie wie, kiedy zaczął starać się bardziej dla niej, niż dla siebie.
Polubił ją. Polubił ją bardzo szczególnie. I żałował tylko, że nie mogli spędzać więcej czasu razem. Jak bardzo był na siebie zły, gdy zamiast pojechać na Turniej Czterech Skoczni do Oberstdorfu, został zesłany do Słowenii na treningi? Ona już wtedy zaczęła pracę z Austriakami, wcześniej zatrudnili ją do rehabilitacji Morgensterna… Dawid nie potrafił przypomnieć sobie własnej reakcji na wieść o tej współpracy. Chyba radość z tego, że Kornelia dołączy do Pucharu Świata przyćmiła myślenie, że między tą dwójką może dojść do czegoś więcej. A powinien się tego spodziewać.
Szkoda, że gdy dowiedział się o ich związku, było już za późno na… właściwie na wszystko. Bo ona od początku wydawała się być zakochana, a z tym Dawid walczyć nie potrafił. Nawet wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że sam czuje do niej więcej, niż przyjaźń, której od niego oczekiwała.
Jak wpadłem w friendzone, czyli historia Dawida Kubackiego. Proza życia.
Nie podobało mu się to, ale co miał zrobić? Wyraził swoje niezadowolenie, posprzeczali się, a potem Morgenstern upadł na Kulm i wszystko pokomplikowało się do tego stopnia, że ona wróciła do Polski rozbita na milion kawałków, nieszczęśliwa i załamana. W dodatku pojawiła się dla niej możliwość pojechania na Igrzyska, więc… Jak miało go przy niej nie być, skoro go potrzebowała? Zacisnął usta i był obok. Chciał tego, skoro to była jedyna możliwość, by w jakiś sposób mieć ją przy sobie.
Nawet jeśli łączyło się to z pchaniem jej w ramiona innego.
Wiedział, że nie ma żadnych szans z Morgensternem. Kornelia nieświadomie utwierdzała go w tym każdego dnia. Zakochała się, to było jasne jak słońce. Miał wybić jej Thomasa z głowy? Pokazać, że ma obok kogoś o wiele bardziej wartościowego, kto nigdy jej nie skrzywdzi? Mógłby, ale bał się, że wtedy odsunęłaby go od siebie. Poza tym Dawid brał pod uwagę wszystko, co nawiązało się między Nelką a Morgensternem wtedy, gdy Kubackiego nie było obok. Był na przegranej pozycji, a ta dwójka… jest siebie warta.
Opatrzność mogłaby mnie za tę szlachetność nagrodzić Kryształową Kulą. Nie obraziłbym się.
Niby powiedział jej, że coś do niej czuje, ale z drugiej strony tego nie zrobił. Tamtego wieczora w Soczi, gdy siedzieli na dachu i z daleka przysłuchiwali się ceremonii otwarcia Igrzysk, dał jej do zrozumienia, że jest dla niego szczególnie ważna. Sam nie wie, po jaką cholerę to zrobił, bo mógł za coś takiego porządnie oberwać i stracić przyjaciółkę. Ale ona… nie zrobiła nic. I to też zabolało. Potem próbował to odkręcić, ale suma summarum sam się w tym wszystkim pogubił.
I jeszcze pojawił się ten… ten Liliput cały…
Właściwie nic nie jest jasne.
Nawet uczucia Dawida do Kornelii.
Kciukiem kręcił kółka na gwincie pustej butelki, zastanawiając się, w jaki sposób powinien rozwiązać tę sprawę. Jak na złość nic nie przychodziło mu do głowy, co nawet go nie dziwiło. Znalazł się w popieprzonym trójkącie emocjonalnym, z którego chciałby jak najszybciej się wyplątać, aby przede wszystkim nie skrzywdzić Nelki, a po drugie by samemu odetchnąć. Przecież nie chciał niczego zepsuć, ani w kwestii przyjaźni z Kornelią, ani jej związku z Morgensternem.
W końcu obiecał, że ciało D nie wpieprzy się między ciało K i T. Czy jakoś tak to szło.
Tak więc co powinien zrobić? Ostatecznie pogodzić się ze swoją pozycją? Usunąć w cień? Wyleczyć się?
A może zachować jak dorosły mężczyzna i dopilnować, aby to, co dla niego najważniejsze, było w najlepszych rękach?
Dawid wstał, sięgnął pod jeden ze stołów do skrzynek z piwem i wyjął z nich dwie butelki. Otworzył je i ruszył w stronę domku naprzeciw.
- Pijesz?
Nelki nie było w pobliżu. Ostatni raz widział ją z Diethartem w okolicach wyciągu, więc możliwe, że wspólnie coś odwalali. Austriacy też rozproszyli się po najbliższym otoczeniu. Właściwie tylko jeden z nich siedział na schodkach, wgapiony w telefon i zgniecioną puszką obok.
Morgenstern uniósł głowę i spojrzał z zaskoczeniem na Dawida. Ewidentnie nie spodziewał się towarzystwa w postaci Kubackiego. Mimo to kiwnął głową, wziął od niego piwo i przesunął się, robiąc miejsce Polakowi.
- Twoje zdrowie. – Dawid wyciągnął swoją butelkę w stronę Thomasa, którą ten od razu zderzył ze swoją. Upili kilka głębszych łyków. – Trzymasz się?
- Jasne – odparł Morgenstern, uśmiechając się słabo. – Jakoś muszę.
- Co dalej ze skokami?
- Na razie nic. Potrzebuję czasu, odpoczynku… Zobaczymy wkrótce.
Kubacki pokiwał głową. Zapadła cisza – niezbyt komfortowa, co z pewnością wyczuł i sam Morgenstern. Dawid próbował przypomnieć sobie moment, w który rozmawiali ze sobą po raz ostatni, po czym doszedł do zaskakującego wniosku, że była to pierwsza taka sytuacja między jednym a drugim skoczkiem. Obaj znali się ze skoczni, startowali ze sobą wiele razy, czasem zamienili kilka słów przed lub po konkursach, albo na wieży. Po drużynówce w Predazzo Dawid miał okazję jedynie uścisnąć rękę Thomasa i podziękować mu za jego uczciwość. I jeszcze ten mały incydent w Soczi, gdy Morgenstern poprosił, aby pomóc mu spotkać się z Nelką. A poza tym? Tak naprawdę ich drogi skrzyżowały się w momencie, w którym pojawiła się Kornelia. Czyli niedawno.
- Właściwie to ja nie o tym chciałem pogadać…
- Dawid. – Morgenstern  spojrzał na niego z pewnym politowaniem i nikłym uśmiechem. – Daj spokój. Obaj wiemy, że ten wywiad to żaden przejaw troski. Do rzeczy.
Najgorsze w tej dawidowej spontaniczności było to, że właściwie nie wiedział, co chciał powiedzieć. Nie dał jednak po sobie poznać, że nagle przypomniał sobie, że nie ma żadnego planu. Upił łyk piwa i chrząknął.
- Chodzi o Nelę.
- Tego się domyśliłem.
Stary, nie bądź dupkiem.
- Chodzi o Nelę – powtórzył twardo Dawid, zaciskając palce na butelce Żywca. – I chodzi o to, że nie tylko tobie na niej zależy. To moja przyjaciółka, – dodał prędko, czując na sobie uważne spojrzenie Thomasa – bardzo ważna osoba w moim życiu, na której szczęściu zależy mi szczególnie mocno. A jakby nie patrzeć, to szczęście zależy teraz w dużej mierze od ciebie… Chwytasz, o co mi chodzi?
Thomas ostrożnie pokiwał głową.
- Tak sądzę.
- Obaj wiemy, co odwaliłeś z waszą fizjoterapeutką. Nie chcę do tego wracać, ale mam prawo nie ufać ci na sto procent. Kornelia może, to chyba najważniejsze, ale ja wolę być ostrożny.
- Jasne.
- Pomogłem ci w Soczi, co nie zmienia faktu, że zrobiłem to dla niej, nie dla ciebie – kontynuował Dawid. Sam się sobie dziwił, że tak gładko mu idzie, a Thomas go słucha. – Lepiej dla ciebie, abyś nie zmarnował tego, co masz. Nela jest cholernie skomplikowana, łatwo ją zranić, swoje już przeszła…
- Wiem – przerwał mu Thomas. – Akurat to wiem bardzo dobrze. I bez urazy, ale prawdopodobnie nawet lepiej od ciebie.
Oczywiście, skoro to przez ciebie wycierpiała najwięcej.
- Zdążyłem ją poznać z każdej możliwej strony, Dawid. Nie musisz mi niczego tłumaczyć, zdaję sobie sprawę z kim układam sobie życie.
Kubacki skomentował wypowiedź Austriaka krótkim „okej” i wlepił wzrok w trzymaną butelkę. Na chwilę zapadła między nimi cisza, przerywana przez puszczaną w głośnikach jakąś słoweńską piosenkę i gwar rozmów dookoła. Co jeszcze powinien mu powiedzieć?
- Opiekuj się nią, dobra? – Dawid zerknął w bok na Thomasa. – Masz przy sobie kogoś naprawdę ważnego. Nie spartol tego…
…gnoju…
Morgenstern nie odpowiedział. Przez dłuższą chwilę patrzył przed siebie na biegające dzieciaki Słoweńców i nad czymś myślał, uśmiechając się przy tym. A gdy w końcu obrócił głowę i spojrzał na Dawida, westchnął.
- Kocham ją.
Kubacki wstrzymał oddech i zacisnął usta. Przez chwilę obserwował jak Thomas upija kolejny łyk piwa i powraca do obserwacji otoczenia, po czym sam pokiwał głową i udając, że wcale szlag go nie trafił, przyłożył butelkę do ust.
- To dobrze – mruknął Dawid. – Bardzo dobrze.
- Mam prośbę – odezwał się nagle Thomas. Kubacki spojrzał w jego stronę z zaciekawieniem. – Po Planicy Nela jedzie na tydzień do domu. Potem lecimy na wakacje, ale po nich Nela znowu wraca do Polski na Wielkanoc i zaczniemy żyć na zasadzie „raz tu, raz tam”, dopóki sytuacja z moim dalszym skakaniem się nie wyjaśni. Zdaję sobie sprawę, że masz swoje sprawy, ale… Czy mógłbyś od czasu do czasu mieć na nią oko, gdy będzie w Krakowie? Rozmawiałem już z Kamilem, ale ty też jesteś jej przyjacielem, Nela ci ufa… Więc ja też.
Dawid przez kilka sekund analizował słowa Thomasa, by na samym końcu miło się zaskoczyć. Zamrugał gwałtownie i pokiwał głową.
- Tak, pewnie.
- Dzięki. – Morgenstern uśmiechnął się i wychylił do tyłu, sięgając po dwie butelki austriackiego piwa. Otworzył kapsle o barierkę i podał jedną z nich Dawidowi. – Wszystkim nam na niej zależy, co?
Dawid przytaknął i ochoczo stuknął butelkę z Thomasem.
To chyba tyle? Nie było tak źle.
Wręcz przeciwnie. Chyba usłyszał to, co chciał usłyszeć od faceta, który trzyma w ramionach to, co dla Dawida najważniejsze.
Jakkolwiek to brzmi.
Tak więc kocha ją. Dba o nią. Martwi się i pilnuje, aby była bezpieczna wtedy, gdy sam nie będzie mógł przy niej być. I ufa Dawidowi. To chyba zaskoczyło Kubackiego najmocniej. Chciałby móc powiedzieć, że to docenia, ale poczuł się dziwnie nieswojo. Bo Thomas mu zaufał, a on… Czuje coś do jego dziewczyny.
Moda na sukces, odcinek 289072627.
- Ale wrócisz do skakania, co? – Dawid przerwał milczenie i zmrużył oczy. Nie spodziewał się, że zza kłębiastych chmur jeszcze wyjdzie słońce.
- Mam nadzieję. Bardzo bym tego chciał.
- To już jakiś początek.
- A wy nad czym tak debatujecie?
Nelka nagle pojawiła się przy nich i z butelką słoweńskiego Lasko w dłoni, oparła się o drewnianą balustradę domku. Patrzyła na nich z podejrzliwym uśmiechem, jakby zrobili coś złego. A oni przecież tylko rozmawiali.
- Nad życiem – odparł Thomas, co wywołało na twarzy Kubiak wyraz politowania.
- Morgenstern, ty już lepiej daruj sobie filozoficzne tematy.
- Nie rozumiem o co ci chodzi – burknął Austriak i upił łyk piwa. – Rozmawialiśmy z Dawidem na ważne, męskie tematy.
- Och, doprawdy? Jakie wy możecie mieć „ważne, męskie tematy”?
Dawid i Thomas wymienili spojrzenia i zgodnie wzruszyli ramionami.
- Piłka nożna?
- Wyścigi samochodowe?
- Lewandowski?
- Lewandowska?
- O, dobre.
- El Clasico.
- Bilard.
- SAMOLOTY! – odparli w tym samym momencie. Popatrzyli na siebie zaskoczeni, ale prędko roześmieli się i zbili żółwia. Kornelia uśmiechnęła się pod nosem.
- Może ja jednak zostawię was samych, co? – Nelka zsunęła nieco z nosa okulary przeciwsłoneczne, spoglądając na chłopaków. Dawid znów się zaśmiał. – Ale nie powiem, miło widzieć, że się dogadujecie.
- Czemu mielibyśmy nie? – spytał Thomas i poklepał Kubackiego po plecach. – Przecież wszystko gra.
- Dokładnie. – Dawid pokiwał głową i zdobył się na jak najszczerszy uśmiech w stronę Kornelii, która przyglądała im się dość sceptycznie. – Poważnie.
- Okej, niech wam będzie. W takim razie wybaczcie, że muszę was rozdzielić, ale, Thomas, mieliśmy wrócić wcześniej do hotelu. Twoi rodzice w końcu przyjechali.
Morgenstern wydał z siebie westchnięcie i ani trochę zadowolony dopił do końca Stiegla. Odłożył butelkę i marudząc pod nosem, wstał ze schodka.
Wyciągnął do Dawida dłoń.
- Z chęcią pogadałby z tobą o tych samolotach. – Uśmiechnął się szeroko. – Może innym razem.
- Na pewno.
- A jak już się nigdzie do końca Planicy nie złapiemy, to… Wiesz. Ja pamiętam. – Morgenstern mrugnął porozumiewawczo w stronę Kornelii. Dawid pokiwał głową i uścisnął dłoń Austriaka.
- Ja też.
- Powinnam pytać o co chodzi? – Nelka rzuciła podejrzliwe spojrzenie Kubackiemu. – Bo mi to śmierdzi jakąś polsko-austriacką koalicją, o której mam się nie dowiedzieć.
- Twój nos jak zwykle nie zawodzi, Sherlocku – dodał Morgi, a widząc spojrzenie Neli, od razu się wycofał. Zasalutował w stronę Dawida i odszedł, pozwalając im na pożegnanie.
- Dejvi…
- Mniej wiesz, lepiej śpisz. Sprawdzone i potwierdzone – odparł ze śmiechem, widząc jej niezadowoloną minę. – Nie patrz tak na mnie.
- Muszę, bo macie przede mną tajemnice. Ale okej, niech będzie, że mnie to nie obchodzi. Widzimy się jutro?
- Oczywiście!
- Super. – Uśmiechnęła się i wspięła na palce, by cmoknąć go w policzek. Fala przyjemnego ciepła przeszła przez całe jego ciało. – Powodzenia w konkursie. Wierzę w ciebie! – krzyknęła na odchodne. Pomachał jej, czując jak uśmiech powoli schodzi z jego ust.
Dawid opadł z powrotem na schody i głęboko westchnął. Poczucie żałości zaczęło wypełniać go od małego palca u stopy po same końcówki włosów. Po raz kolejny tego dnia musiał przyznać, że wpadł w cholernie pogmatwaną sprawę, w której dbał o każdego, tylko nie o siebie. Ale nie potrafił inaczej. Nie, jeśli w grę wchodziło szczęście, którego pragnął nie dla siebie, tylko dla niej. Bo to ona była tu najważniejsza.
Bohater romantyczny. Już niedługo na maturze z polskiego.
Podniósł wzrok, odnajdując wśród tłumu Kornelię. Żegnała się z Kamilem i Ewą, po czym objęta przez Morgensterna zaczęła ginąć wśród ludzi, dopóki całkowicie nie zniknęła z pola widzenia Kubackiego.
Prawdopodobnie właśnie wtedy Dawid poczuł, - tak dokładnie, jak jeszcze nigdy wcześniej – że to nigdy nie będzie on. Odeszła z kimś innym, a on jej na to pozwolił. I zrozumiał, że chyba się zakochał. Tak beznadziejnie i tak głupio, jak tylko jest to możliwe.
- Pijesz?
Nie wiadomo skąd nad nim pojawił się… Diethart z kolejną butelką piwa. Właściwie to Dawid nie wiedział dlaczego wciąż siedzi przed austriackim domkiem i ile alkoholu już wypił, ale…
- Jasne.
Zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni opadł na miejsce, na którym jeszcze kilka chwil temu siedział Morgenstern i głęboko westchnął.
- A pogadać chcesz? – spytał Thomas, na co Dawid wywrócił oczami.
- Niekoniecznie.
- A ja mogę mówić?
No żesz w dupę…
- Jak chcesz.
Diethart kiwnął głową, wyprostował się i ściskając w dłoniach butelkę piwa, chrząknął. A potem i tak się zgarbił, jakby nagle ciężar jego sumienia go przygniótł.
- Zakochałem się.

__________________


No i jest.
Powoli wracam. Co prawda z tekstem bardzo słabym w każdym wymiarze, zarówno jeśli chodzi o treść, jak i styl, ale… przynajmniej jest. Długo walczyłam, żeby w końcu otworzyć Worda i zacząć pisać cokolwiek. Ale jakieś ‘coś’ z tego wyszło.
Ogólnie to nie będzie długie. Raptem 5-6 długich rozdziałów. Wyjdzie w praniu.
Mam nadzieję, że i ja i Wy damy radę z tym opowiadaniem.
Będziecie?

PS. Ściskańsko dla tych moich, co to podtrzymywały mnie na duchu po zakończeniu Shattered. Udało się dzięki Wam. Kocham bardzo mocno!

17 komentarzy:

  1. ach... nareszcie moja ukochana narracja! :D to jest właśnie to, co tygrysek lubi najbardziej. mogłabym o niej pisać peany, ale po co? jej zalety właśnie elegancko wyeksponowałaś.
    fajnie jest znowu wrócić do shattered. a z drugiej strony trochę to dziwne - niby znów historia o nich, ale jednak nie o nich. no i... od razu pojawia się trochę inne podejście do sprawy, jakieś dziwne współczucie wobec dawida. niby zawsze chciałam, żeby nelka była z thomasem i wydawało mi się to zupełnie naturalne, a mimo to szkoda mi kubackiego. chociaż... nie, on by nie udźwignął charakteru kornelii. przy całej mojej sympatii dla niego, jest stanowczo za miętki. i na takim dyplomatycznym ujęciu sprawy poprzestanę.
    choć oczywiście go uwielbiam.
    tak jak mówiłam - brakowało mi właściwie tylko lilki, czekam na nią niecierpliwie i... no, cieszę się, że wróciłaś, bo cholernie, cholernie tęskniłam za Twoim pisaniem. nie zostawiaj nas już na tak długo, co?
    przepraszam, że tak krótko, ale muszę jeszcze umyć łeb i tak dalej, a jednak jeśli bym to odwlekła, to potem trudno by mi było napisać cokolwiek. całuję Cię bardzo, bardzo mocno. bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten tekst w żadnym wypadku nie jest słaby, ani pod względem stylistycznym ani tym bardziej jeśli chodzi o treść.
    Co mogę powiedzieć... Tak cholernie szkoda mi Dejviego. Przecież on jest taki dobry, troskliwy, w jego uczuciu nie ma krztyny egoizmu, nie zasługuje na to, żeby tak boleśnie utknąć we friendzonie. Przecież on by dla Nelki wszystko zrobił. Ale nie zawsze dostaje się to, czego się pragnie i na co się zasługuje.
    Miejmy nadzieję, że i na niego czeka happy end i prawdziwe, odwzajemnione uczucie. Bo Twój Dejvi jest tak wspaniały, że należy się to mu jak nikomu innemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej, jak ja się cieszę, że jesteś. w ogóle to cholernie mocno się cieszę, że ktoś w końcu coś dodał, bo nie miałam już co czytać. a że to jeszcze Ty, to już w ogóle! <3

    Dejvi tu, powyżej, jest taki, że aż mi się serduszko łamie. bo gdy tylko czytam o jego rozterkach sercowych, to momentalnie chciałabym go przytulić i tulić tak, tulić mocno... w sumie to mam tak zawsze jeśli o niego chodzi, ale tutaj tak jakby... bardziej XD Biedny, wylądował we friendzone, ale Dejvi, pamiętaj Blondasie, facet nie ściana, da się przestawić XDDDD
    no dobra, wiadomo, że MorgoNelki raczej się nie da. ale że Dejw jest tu taki dobry i kochany i to ponad wszystko, co go spotkało i jak się to wszystko ułożyło, to wierzę, że jemu też się uda. w końcu dobro popłaca i kiedyś do nas wraca. do niego też wróci.
    a jakby co, to ja tu jestem, Dejw i czekam XDD

    halo, co? DIDL SIĘ ZAKOCHAŁ?

    OdpowiedzUsuń
  4. No heeeeej :D Miałam zacząć jakoś składnie i ładnie, a nawet poważnie, żeby pokazać, że mi się naprawdę bardzo podobało, ale...NIE MOGĘ. Bo....Piiiiiiiiiiimpek <3 Pimpuś, Pimpunio, Pimpeczek <3 Tęskniłam za nim tak bardzo, te 2 miesiące były straszne. Często nawet łapałam się na tym, że wchodziłam na shattered, żeby poczytać rozdziały z jego dużym udziałem. A tutaj taka niespodzianka <3 Nawet małe wzmianki mnie zadowalały. Ale, ale- Didi nam się zakochał. Czyżby też w Nelce? bo jeśli tak, to kurde- chcę być jak ona :c A jeśli nie...to jeszcze bardziej kurcze, bo chyba nie jestem na to gotowa.
    W ogóle zacznę jeszcze od tego, jak tutaj jest ładnie. Tak zimowo i sezonowo, a przez sezonowo mam na myśli sezon, który jest fajnym sezonem. Tęskno mi za takim :c Ale, Emsior, gratki, bo mi się fajnie zrobiło po przeczytaniu. Choć przecież w gruncie rzeczy powinno być smutno, bo smutny, zakochany Dawid i wgl.
    Ech, to naprawdę ciekawe, gdy poznaje się jakąś historię z innej perspektywy. Miałyśmy to już, kiedy w shattered dałaś narrację Thomasa i mamy to teraz. Oczywiście, wiedziałam zakochanego Dawida, jego stosunek do Nelki. Była przecież pamiętna scena podczas imprezy. Ale..kurczaki, to jednak mocno go chwyciło. Mocniej, niż się wydawało. Bo my skupiłyśmy się na szczęściu Neli i Thomasa, trochę pomijając, że był jeszcze sobie Dawid. I może to i smutne, ale chyba zbyt powszechne. Tak po prostu jest. Ktoś jest szczęśliwy, ale zaraz obok jest też ktoś, kto oczywiście cieszy się z tego, ale jednocześnie coś go nieznośnie kłuje. A jeszcze kiedy nie chce stracić się przyjaźni...Serduszko boli. I trudno zrobić tak, żeby boleć przestało.
    W ogóle fajnie było tutaj tak na nich wszystkich popatrzeć, upewnić się, że jest fajnie.
    Ta rozmowa z Thomasem...hmmmmm...z jednej strony zalatywała lekką desperacją. Wiesz- z rodzaju "nie skrzywdź jej, bo ja skrzywdzę ciebie", ale z drugiej...wydawała mi się niewytłumaczalnie potrzebna. Potrzebował chyba i Dawid jakiegoś kroku do przodu. A zdaje mi się, że tak można nazwać tę dość męską wymianę zdań. Jest to w końcu jakieś uporządkowanie tego, co zalega w głowie i irracjonalne- ale jednak- upewnienie się, że ta druga osoba będzie bezpieczna. Ogólnie ja jestem zdania, że zawsze lepiej coś tam robić, niż siedzieć i się nad sobą użalać. Mimo, że cóż mu to dało? Może pozwoliło szybciej przyswoić sobie prawdę. Bolesną. Ale lepszą niż życie w iluzji. Kornelia nie będzie jego. I może to brzmieć brutalnie, ale czasem brutalność jest najlepsza. I cieszę się, że Dawid coś tam pojął. Bo szkoda mi go było. Nie ma nic fajnego w takim wpadnięciu po uszy, gdy brak jakichkolwiek perspektyw.
    W każdym razie- cieszę się, że wróciłaś z pisaniem. I to naprawdę fajnym, a z czasem będzie coraz lepiej. Czekam na pojawienie się Lilki i postęp akcji, bo baaaardzo mi tu przyjemnie :3 To kończę tę gadaninę i ślę całuski ( heheheh) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Lewandowska, o żesz, rypłam o panele! :D
    Powinno być na maturze - współczesny bohater romantyczny, czyli friendzone :D
    Jak mi ich brakowało! Mam nadzieję, że Nelka i Thomas jeszcze się tutaj pojawią, choć na chwilę, przelotem, na momencik.
    To, że Dawidzio miał coś do Neli to było więcej niż pewne, choć granie tylko najlepszego friensa mu całkiem nieźle wychodziło, Leo oddawaj statuetkę! Dejvi ma rację, bo nie wygra w Thomasem, z całym uwielbieniem dla Kubackiego. Pozwolił odejść czemuś, a właściwie komuś, kto nigdy nie był jego, bo wiedział, że to nie z nim, a z kimś innym Nela jest szczęśliwa i kurczę płakać mi się chcę nad jego losem! I pewnie bym płakała, gdyby Didl nie zmiażdżył w końcówce! :D
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja tęskniłam! Rany, jak ja za nimi nieziemsko tęskniłam, to Ty sobie chyba nawet nie wyobrażasz (albo wyobrażasz, bo zapewne tęskniłaś równie mocno). W każdym razie to oni, to naprawdę ONI. W dodatku w tak pięknej odsłonie. Jestem totalnie zakochana w tym prologu i bardzo bym chciała Ci podziękować, że był on taki Nelkowy. Tak, z punktu widzenia Dawida, ale jednak mocno popaprańcowy. Może z początku to nasz kochany blondyn jest zdecydowanie na pierwszym planie, ale później pojawia się Nelka i Morgi i w pewien sposób kradną mu ten pierwszy plan... a może raczej go uzupełniają? Ale o tym zaraz, bo ja mam dziwne przemyślenia na ten temat.
    Na początek chcę jednak skupić się na tej dwójce, na naszych najukochańszych bohaterach Popaprańców, którzy w końcu odnaleźli swoje szczęście. Tak, mieliśmy to już w ostatnim rozdziale i w epilogu - swoją drogą mi to uświadomiło, że pod epilogiem wciąż są jedynie moje ochy i achy nad Gregorym, a z tą dwójką się nie pożegnałam, nie napisałam jak bardzo ich kocham :( - ale tutaj widzimy ich takich naprawdę szczęśliwych, zakochanych, cieszących się po prostu tym, że są razem w Planicy i w końcu po prostu nic nie muszą. Pięknie pokazałaś tę ich miłość. To bijące z oczu szczęście Kornelii i taką dorosłość oraz pewność swoich uczuć u Thomasa. Cieszyłam się, cieszyłam się jak dziecko, widząc ich właśnie takich, jakich pragnęliśmy zobaczyć ich przez całe Shattered. Zakochani, stworzeni dla siebie. Tylko że dałaś nam tutaj niezłego pstryczka w nos, bo nagle po tym całym czasie spędzonym z tą dwójką na pierwszym planie, po całym gorączkowym trzymaniu za nich kciuków i dopingowaniu, aby się zeszli, po najzwyklejszym w świecie 'nie ma nikogo innego właściwego dla Neli', nagle czujemy tutaj takie bolesne ukłucie, że oni są tacy szczęśliwi, zakochani, zapatrzeni w siebie. Nagle pojawia się takie zawahanie - a co by było, gdyby jednak nie zeszła się z Morgim? Czy Dawid miałby szansę?
    Nigdy nie widziałam jej z Dawidem, wręcz pamiętam swoją panikę podczas tego rozdziału, gdzie ona pierwszy raz przespała się z Thomasem. Pamiętam, że głupia ja sobie zaspoilerowałam końcówkę, tzn. że będzie scena łóżkowa, ale nie wiedziałam z kim i jak doszło do tańca Nelki i Dejviego to mało komputera nie rozwaliłam ze strachu, że to jednak oni. A później to uczucie ulgi, że to jednak Morgo. No bo jak nic nie widziałam tamtej dwójki razem, nawet jeśli Dawid w pewnym momencie obdarł się z uczuć, a my już wcześniej mogliśmy się ich domyślać. Tutaj jednak nie mogłam się powstrzymać przed malutkim współczuciem mu i chęcią potrząśnięcia Nelką z krzykiem 'patrz, głupolu, jaki super facet do ciebie wzdycha'.
    Biję więc pokłony za to, co zrobiłaś, bo było to dość ciekawe uczucie, spojrzeń na wszystko z innej strony. Happy end zazwyczaj nie dla wszystkich bywa happy.
    A teraz muszę przypomnieć sobie, że Morgonelka to Morgonelka i żadnej Dejvnelki nie chcemy! Chcemy Dejvilkę :D Bo przecież to ona ma tu być tą główną bohaterką, tą która być może uratuje Dawida od tego skazującego na cierpienie uczucia, która zamieni friendzone w zwykłą przyjaźń. Tego mu życzę, bo, kurcze, serce się kraja, jak Dawid taki nieszczęśliwie zakochany, a Nelka cała w skowronkach, w pełni nieświadoma, że jemu zależy aż tak bardzo. Ja chyba tez nie przypuszczałam, że aż tak go wzięło. Wiedzieliśmy, że jest dla niego ważna, ale że wpadł aż tak po uszy, to jednak nie.
    No i chociaż ja Dawida to tak bardziej na papierze uwielbiam, a dodatkowo Twój Dawid dośc mocno odbiega od tego, który mi wykreowały i wbiły do głowy dziewczyny w ostatnim czasie, to muszę powiedzieć, że lubię go takiego. Takiego trochę ciapowatego, ale dobrego i kochanego. A jak o jeszcze złączymy z zacięciem na liliputa i zacięciem liliputa na niego... myślę, że pokocham Dejva całym swoim serduchem.
    +

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i na koniec jeszcze powtórzę to, co napisałam na twitterze - pięknie oddałaś ten klimat Planicy. Nawet jeśli wówczas lało i nie było pogodowo tak pięknie i magicznie jak w tym roku, to po prostu wspaniale przemyciłaś tę atmosferę, którą przywiozłaś ze Słowenii. Normalnie czułam, jakbym tam była. Jakbyśmy sobie tam razem z nimi hasali po wiosce domków i popijali piwko. Pięknie to opisałaś.
      No i ten... nie mogłabym przecież ominąć najważniejszego :D Nawet jeśli dostał jedynie rolę przywalającego Didlowi. No cóż, należało ci się świniopasie, więc brawa dla Grega. A skoro już jestem przy świniopasie, to powiem, że jego ostatnie stwierdzenie jest tak abstrakcyjne, że ja od razu dopowiedziałam sobie resztę i wiem, że chodzi o którąś z jego świnek. No bo Didl się ne mógł w człowieku zakochać. W kobiecie... NIE! On kocha tylko świnki.
      Cieszę się, że wróciłaś. Tak bardzo, bardzoooo się cieszę i już nas nie opuszczaj, proszę, bo bez Twojego pisania to nie to samo :*

      Prawie się zmieściłam w 1 :P

      Usuń
  7. przepraszam bardzo, ale ja tu pytanie mam. CZY PROSIĘ LUBI RUDE? rany, stary, za wysokie progi na twe raciczki!
    PLANICAAA, PLANICAAA! człowiek dopiero wrócił, a tu znowu go Emilka zabiera do tej krainy szczęśliwości :3 i to jeszcze w skórze Dejviego! jego włosy dają mi ebolę, ale pomijając ten drobny szczegół, to fajnie jest być takim Dejvim w Planicy. a nie, zaraz, bo tu jest jeszcze ból życia, jak to Maciek określił. to nie fajne.
    och, Dejvi, Dejvi... serce nie sługa, ale cholera, koleś gorzej zakochać się nie mógł. bo tu przecież już po ptokach, wszystko stracone i w ogóle przekichane. a wydaje mi się, że tak łatwo Dejvi się Nelki z serduszka nie pozbędzie, bo ten blondasek to uparte stworzenie jest. jeden go ciągnął za język, drugi, trzecia, a on nic! zatem jak się nie wygadał to i się pewnie nie odkocha tak prędko. nic tylko współczuć i szybkiego pojawienia się Lilki życzyć!
    dobrze, że znowu piszesz i mam nadzieję, że czujesz się bardziej szczęśliwa/spełniona/cokolwiek, bo już mnie luj z tą Twoją ebolą strzelał. nie no, śmieszkuję. cieszę się, że piszesz, czyń to, bo wychodzi Ci to dużo lepiej niż te badziewia do Świercza. dzieneczka za ponowną wyprawę do Planiczki, jakbyś mi Lasko postawiła, to już w ogóle byłby sztosik. buziaczki, pojawiaj się szybko z nówką :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  8. No i jeeeest :D To na co czekałam te dwa długie miesiące. Mam teraz z tego powodu zaciesz, ale jednak historia Dejviego to nic wesołego no i smuteczek też jest. Chłopczyna się zakochał i co poradzić? Nela dziewczyna fajna to i Dejvi wpadł. Mam nadzieję, że ten Didl, nieszczęsny nie bo to by było... No złe XD A Dejvi to mocny zawodnik, pije piwo za piwem, a jeszcze nie doszedł do momentu kiedy zacząłby się jakiemuś przypadkowemu człekowi na schodach. No ale on nie jest Didlem i możemy się z tego tylko cieszyć. To ja sobie poczekam na Lilkę i jej udział w życiu tego blondaska, a tobie życzę siły do pisania ich historii :D

    OdpowiedzUsuń
  9. DEEEEJVIII!!!
    DIIIIIIDL!!!
    NEEELAAA!!!
    Jak cudownie znowu o nich przeczytać! Poniekąd wrócić do historii Neli i Thomasa, ale z perspektywy Dawida, który ma bardzo rozharatane serduszko i potrzebuje plasterka na to to serduszko, najlepiej takiego w postaci pewnej łyżwiarki huehue. Anyway, przewspaniale i przenajlepiej znowu przeczytać coś Twojego! Trochę jak Gwiazdka w marcu!
    Ej, ale Dejvi utknął. Mimo wszystko postawił na szczęście Nelki i zrobił wszystko, by była szczęśliwa, nawet jeśli znaczyło to utracenie jakiejkolwiek szansy na bycie z nią. Trochę smutne, że nawet nigdy nie miał szansy zawalczyć o nią. A raczej świadomie nie próbował walczyć, bo widział, jak Nelka mocno kocha Thomasa. I usunął się w cień. Jak wyobrażam sobie takiego smutnego Dejviego analizującego cały sezon, z butelką piwa w ręce to ajj, smuteczek. Mimo to znalazł sobie siłę, by pogadać z Thomasem, zuch chłopak! I zasługuje na to by być cholernie szczęśliwym. Jak nie z Nelą, to z inną. Jak to przysłowie mówi, tego kwiatu jest pół światu.
    A co do zakochania sie Didla... Rety, tego to się obawiam. :D
    Całuję, ściskam i czekam na nowość! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dotarłam!
    (BOHATER ROMANTYCZNY XDDD)
    Ojej. Ale mi Ciebie tutaj brakowało I tego Twojego na wpół ironicznego stylu. Ojej.
    Strasznie nie mam weny na komentowanie dziś, nie wiem, ale bardzo chcę to już napisać. Zakładam też, że po następnym rozdziale w ogóle łatwiej będzie mi się ustosunkować do czegokolwiek.

    No i ja nie wiem, co ten Dawid. Tak mi go strasznie szkoda, ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić kombinacji jego i Nelki, to totalnie inne temperamenty.
    Strasznie to jest szlachetne, że on się tak usuwa w cień, ale, cholera, już czuję, jak bardzo będzie go to bolało.
    Z drugiej strony - może jak tylko 5-6 rozdziałów - to nie będzie cierpiał aż długo?
    No i oczywiście - czekam na zakochanego Dietharta - on jest u Was wszystkich taką cudowną ciapają, kocham go bardzo w takiej wersji.
    I na Lilkę
    ale to wiadomo, cnie?

    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cholera, ogółem jestem ostatnio tak daleko od życia, przez maturę i różne inne sprawy, że wstyd. Bo to przecież mój ukochany świat, moje ukochane postaci i moje ukochane Auty, idealne w swoich kreacjach co do sztuki. Ale o tym jak ich stworzyłaś już chyba słyszałaś nie raz, więc będę zachwyty i inne takie ograniczać do minimum. Bo Morgi z Nelą są szczęśliwi, Didl chrumczy, a tu się Dawidem zająć trzeba. Przynajmniej w większości komentarza.

    To zacznę od tego, że ja wiem, że to nie Shattered. Ale chyba właśnie istnienie Shattered – co widać już na samym wstępie – dodaje tej historii wyjątkowego smaku. Już w nim przecież zachwycałyśmy się ( pijanym Gregorem) tym, jak bardzo dbasz o wszystkie postaci drugoplanowe, tak aby nie były tylko tłem, dla głównego wątku. Tak naprawdę o każdym mogłabyś napisać odrębną historię, każdy był i jest w cholerę wyjątkowy. No i poszłaś za ciosem. I mimo całej tęsknoty za swoim ukochanym dziełem zobaczysz, że tego też całym serduchem pokochasz. A my będziemy tej miłości kibicować i ją podzielać. No.

    Nie ma to jak mieć przyjaciół. A jednak czasem ich spostrzegawczość może człowieka dobić. Bo Dejvi sam przed sobą chyba nie chciał się przyznać do tego co się dzieje. Deszcz, śniadanie, męczący Kocur, wyniki niby dobre, a jednak takie sobie... Dobrze sobie znaleźć drobiazgi, na które wszystko można zwalić. Albo nawet nie drobiazgi, gdyż przecież kariera dla skoczka to ważna sprawa, ale po prostu wszystko co nie dotyczy jednej, jedynej sprawy, którą pragniemy wybić z głowy. Bo co innego gdy można o coś walczyć, bić się i nie opuszczać (tak jak Nela w Soczi). A co innego poczuć się takim... No, Didlem uczuć. W każdym razie o ile Kocur po prostu marudził jak to zawsze on, to Kamil z Ewką nieźle nam dobili biedaczysko. Ja wiem, że w dobrej wierze, co nie zmienia faktu, że jednak. Takie ogórki. Zielone, podłużne, nawet dobre jak na warzywa. Ale dla niego już chyba nigdy nie będą się ze słoikiem kojarzyć. Tylko ciekawe czy wypieranie beznadziejnego zauroczenia idzie mu już tak dobrze, że początkowo nie ogarnął co oni mu sugerują, czy próbuje grać. Tak czy siak, najbliższych się nie oszuka. Na pierwszy rzut oka to bardzo źle, ale na dłuższą metę całe szczęście. Czasem ktoś człowieka musi w dupę kopnąć. A wiemy, że tu się pojawi taka jedna pani, której całkiem spoko to wychodzi;)

    No i Nela. Wchodzi z tymi swoimi małymi łapkami i promiennym uśmiechem. I tak dobrze czytać o niej takiej. O tym, że wszystkie kawałki złożyły się w jedną całość, że ma uszaka (który nie tańczy w przyciasnawych gatkach) i się trzyma. Nawet szczegół mówiący, że nadrabia czas z mamą i bratem cholernie cieszy. Tylko ten biedny Dawid. Nieszczęśliwy przez szczęście dwójki zakochanych ludzi, którzy nikogo nie krzywdzą. Paradoks tego świata, no. Plus jeszcze jej pytanie o to co tam u niego. Musiał opowiedzieć, że okej. Przecież co? Miał znowu zacytować jej, że ciało D się nie wpierdala? Wtedy co tu gadać, przynajmniej na chwilkę ten uśmiech by zniknął. Nie ma nic gorszego w przyjaźni niż sytuacja gdy jedno zaczyna czuć coś więcej, a to drugie tak bardzo nie chce sprawiać mu bólu, a wie przecież – tak jak w tym przypadku – że nigdy nie da rady tego odwzajemnić. Więc lepiej żeby Nela pozostała jednak nieświadoma. No chyba, że Dejvi tak przesadzi z tym piwem, że powie coś Didlowi. To wtedy dowie się cała Planica. W najlepszym razie. I to jeszcze w jakiejś przekręconej wersji, bo przecież jak mały, chrumkający móżdżek ma zapamiętać kto komu się podoba, gdy tylu ludzi obok. Ale dobra, prosiak na koniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ‘Nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze zaakceptować’. Proza życia. Ale dobrą sobie tą panią menadżer znalazł (choć bardziej to Kamil znalazł, a on skorzystał), choć raczej dużo czasu musi minąć, żeby chciał to wypłakać w ramię czy to jej czy kogokolwiek. No chyba, że Lila pojawi się szybciej niż to zakładam. A ona raczej nie będzie robić miłych podchodów w stylu rozważań o kiszeniu ogórków, tylko jak walnie to raczej coś takiego, że Dawid wpełznie pod dywan i długo nikt go nie namówi do wyjścia spod niego. W każdym razie mi się wydaje, że on właśnie częściowo przez wyparcie, a częściowo w bardziej logiczny sposób stara się to zaakceptować. Ogółem mi się jego pojęcie podoba. Po pierwsze choć na zewnątrz próbuje być twardy to jednak ma takie ludzkie myśli, zakochanego człowieka, na które przeciętny facet grający ideał, sobie w życiu nie pozwoli. A po drugie potrafi zachować taką specyficzną równowagę, która sprawia, że nie przegina w żadną ze stron – bo obie mogłyby sprawić, że całość wyda się sztuczna. Z jednej jest zazdrosny. Myśli o tym jak ona zasypia przy innym (dziwnie tak pisać o Morgim po prostu ‘inny’), boli go nawet oblężenie jej przez austriackie wariatkowo kochane. No i rozważa całą ich znajomość, wyrzuca sobie nawet głupi trening w Planicy. A z drugiej strony potrafi wyłączyć egoizm i popatrzeć choć chwilę na świat oczami Kornelii. Może właśnie dlatego tak mi go żal, bo mało ludzi to potrafi i akurat oni cierpieć powinni jakoś proporcjonalnie najmniej. Wie, że Morgonelka to twór zwyczajnie idealnie dobrany, czy tam idealnie popaprany jak kto woli to nazwać. I że nawet gdyby przeszłość była inna to szczęśliwe zakończenie mogło być tylko takie. A on miał być wspaniałym przyjacielem, tak jak wtedy gdy posyłał w Soczi okejki do nieba, gdy moje osły ukochane demolowały automat na zdjęcia. I spisał się w tej roli idealnie. Nic tak nie pomaga, jak czyjeś wsparcie w walce. Szczególnie gdy ten ktoś jest tak przeświadczony co będzie dla Ciebie najlepsze, iż potrafi Cię motywować do działania wbrew sobie.

      Plus szacunek za jego rozmowę z Thomasem. Musiał trochę poudawać, jasne. I chyba nawet miał na końcu języka coś mocniejszego, szczególnie gdy stwierdzał jaka jest dla niego ważna. Dlatego maskował się najpierw tymi pytaniami o zdrowie i karierę, które zwyczajnie były na miejscu. Ale złość przegrała ostatecznie z troską o dobro Neli. A chyba taka świadomość, że Morgi dorósł wreszcie do bycia w związku i naprawdę wszystko dla jej szczęścia zrobi, musiała być trudna. Łatwiej – tak myśląc tylko o sobie - znosić kogoś, kogo uważamy, za debila, który wyraźnie jest gorszy od nas i długo przy naszym szczęściu nie wytrzyma. A trudniej przyjąć, że to serio porządny gość. Aha i ‘nie spartol tego gnoju’ akurat w kontekście samego Shattered bardzo mi się podoba;) Plus jeszcze pod koniec tej ich rozmowy sobie pomyślałam, że miło czytać jak Morgonelki sobie pięknie ufają, bo te słowa Dejviego i jego ogólne kręcenie nie wzbudziło w nim żadnych podejrzeń, skoro poprosił go o tą opiekę w Polsce. Gorzej by było jakby był kobietą, dużo gorzej bo w sekundę by ogarnął w czym rzecz, dokładnie tak jak Ewka. Więc dzięki Bogu facet z niego (chciałam dopisać ‘facet a nie Wellinga’, ale milkożer, akurat w kwestii spostrzegawczości (przynajmniej) się od przeciętnego mężczyzny chyba akurat nie różni. Ja musze przestać walić takie debilne dygresje, przez które gubię wątek). A ich tłumaczenie o czym mogą gadać już było genialne. Co prawda mi przypomniało okropny program ćwiczeń z Lewandowską, z WF-u, ale to już tylko trauma mojego lenistwa, A samoloty zawsze dobre gdy nie ma wytłumaczenia. Niech jeszcze razem pójdą Kornelii złowić rybę na obiad.

      Usuń

    2. No to wreszcie gwóźdź programu. Wiedziałam. Wiedziałam, że się przyplącze ze swoim ryjkiem i zniszczy całą powagę. Aha, ale zanim jeszcze on, to ja Cię bardzo lubię tutaj Dawid, ale może niech na maturce z polskiego będzie jakiś fajniejszy okres niż romantyzm, co? A wracając do świnki to się minimalistyczna zrobiła. Nikt nie musi słuchać, odpowiadać nie musi, byle by był obok i znosił chrumczenie. Choć może to jest akt desperacji? W każdym razie jak to Didl się nam zakochał. Ale przepraszam, żeby wyjaśnić... w KOBIECIE GATUNKU HOMO SAPIENS? Albo może chodzi tylko o jakąś ładną, dużą świnkę, której mu nie chce odsprzedać jakiś zły sąsiad? Bo jeśli nie. Numer to by był, jakby on teraz przyznał, że też kocha Nelę. No;p

      Nie uznaję tego za komentarz, bo to w jednej setnej nie oddaje moich uczuć po przeczytaniu. Ale kocham mocno i czekam niecierpliwie na więcej. To będzie wielka historia na wielkiej bazie❤❤❤

      Usuń
  12. Zawsze jakoś tak dziwnie się czyta historię poboczne, bo to takie całkowicie odmienne spojrzenie od tego, które mieliśmy wpojone przez trwanie tej głównej. Niby wątek Dawida zakochanego w Neli był tam cały czas, jednak jakoś teraz dopiero dotarło do mnie, że ona naprawdę była dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Idealnie oddałaś jego wnętrze po tym, gdy musiał (w sumie nie musiał, ale chciał dla jej własnego szczęścia, które było ważniejsze) zrezygnować z walczenie o jej serce. Niby wciąż żyje, ale jakby to życie się skończyło – dusza umarła, ale ciało wciąż się ociąga, bo nie ma tego, co je napędzało, nie ma sensu i to jest czasu znaleźć nowy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejo, to znowu ja!
    Tym razem będę na bieżąco (bo mam nadzieję, że tu wrócisz, co?)
    Dejvi, Dejvi... Coś ty taki smutny? No nie idzie, bywa. Ale będzie lepiej, przecież, nie?
    Stochy <3
    "Kurwiszon" - haha, to się nazywa skrót myślowy ;)
    Ajć, smutno mi się zrobiło. Do Kubacki nadal coś do Nelki czuje. I dziwnie mu się patrzy, jak ona taka szczęśliwa i zakochana... chilp?
    Stochowa to się z powołaniem minęła. Na psychologię się wybrać powinna.
    Kobiece "mhm" jest naprawdę irytujące ;)
    (kto dopuścił Kamila do rusztu? bo na pewno nie Kornelia, za długo z nim mieszkała! :P)
    Dejvi we friendzonie to jest bardzo przykra rzecz :<
    Liliput XD a konkretnie LILI-put
    Ojoj, Dawid pakuje się w jakieś dziwne rozmowy. Boję sie co z tego wyniknie, oj.
    Ta prawie dawidowa narracja jest taka "ojejku" ->
    "Nie spartol tego…
    …gnoju…" - na przykład XD.
    ...ale fajnie się dogadują. Taka... męska koalicja :D
    I Didl na końcu. ZAKOCHANY Didl, ratuj się kto może!
    Ajaj, już mi się podoba!
    No to czekam na więcej ;)
    (nie, to nie jest żadna sugestia, wydaje Ci się)
    Buziaki, weny i dużo miłości!
    E_A

    OdpowiedzUsuń